Z notatnika wszystkowiedzącego psychologa. Część V.
Zdjęcie prac młodszej córki Ani - lat 3 - która nieświadomie zilustrowała systematyczny spadek poziomu wymagań wobec uczniów w naszych szkołach.
Od kwietnia mają przestać obowiązywać prace domowe. Będą tylko dla chętnych. Potem ma zostać okrojony program nauczania o od 5 % do 20 %. I to wszystko w imię dobra dla dzieci. Bo są przemęczone. Bo za duże wymagania. Bo najważniejsza jest motywacja wewnętrzna i rozwój pasji.
Zacznę od końca. Czyli od motywacji wewnętrznej i rozwoju pasji. Od 20 lat prowadzę też inną działalność (poza psychologią), w której nieustannie rozwijam swoją pasję i zarabiam na niej. Wymagania klientów, żeby utrzymać się na rynku są wysokie. Do tego dochodzi duża odporność na stres i wytrwałość. Jeżeli ktoś uważa, że wystarczy sama pasja, to tak nie działa. Można być super specjalistą i nie mieć zleceń, bo po prostu nie jesteś w stanie dojść do porozumienia z klientami. A oni wezmą kogoś mniej problematycznego. Pasja jest ważna, ale jest tylko jednym z czynników do osiągnięcia sukcesu. Ważna jest też cała reszta. I tu też są wymagania zewnętrzne, które trzeba spełniać. Nie wykonuje się zleceń dla siebie. Ktoś za nie musi chcieć zapłacić.
Bo za duże wymagania.
Mam trójkę dzieci. Janek chodzi do 4 klasy, Ala do 1 klasy, Ania jest w przedszkolu. Obecny system nauczania jest dużo mniej wymagający od tego co sam pamiętam. Przez lata cieszyłem się, że u nas w Polsce nie ma rozziewu między szkołami publicznymi i prywatnymi. Mamy rodzinę w USA, Włoszech i Niemczech. USA jest najlepszym przykładem różnicy poziomów w szkołach. Szkoły państwowe są słabe. Do tej pory pamiętam rozmowę z kuzynem z NYC, który opowiadał, że u nich w szkołach podstawowych to już jest luz, bo na bramkach stoją policjanci a nie meksykańscy ochroniarze, których łatwo przekupić. Nie wiedziałem o czym mówi. Po co ochrona policji w szkole podstawowej? To mi wytłumaczył - "Żeby dzieci nie wnosiły broni". Podstawówka. Broń. Policja. Poziom kształcenia - taki sobie. On mówił wprost. Poziom jest w szkole prywatnej na którą niewielu stać. Myślałem sobie, że u nas takie opowieści to fikcja. Wiedziałem, że jest słabiej niż było. Ale do takiego poziomu jeszcze nie zeszliśmy.
Pamiętam jak wiele lat temu realizowałem zlecenie dla
Wrocławskie Centrum Badań EIT+. Kierownikami były niezłe "mózgi" ze swoich dziedzin. Część pracowała na uczelniach. Pytałem o poziom studentów. Śmiali się, że lepiej to już było. A teraz to trzeba studentów siłą wyciągać za uszy, żeby zdali egzaminy, bo inaczej system kształcenia się zawinie jak wszyscy zostaną na tym samym roku. Ta rozmowa była wiele lat temu i dotyczyła ówczesnych studentów. Co jest teraz? Już nie będę ich pytał.
Bo dzieci są przemęczone.
Naprawdę? Dzieci po powrocie ze szkoły mają w większości jedno w głowie. Usiąść sobie spokojnie i pograć. Odsunąć wszystkie obowiązki na bok i na luziku tłuc w gierki z kolegami. Proszę zapytać ich, jak są przemęczone to może niech odpoczną od gier? Ciekawe co powiedzą. Nie przemawia do mnie ten argument. Dzieci nie są przemęczone tylko znudzone. Każda nauka jest trudna i powtarzalna. I każdy ma jej czasem dość. Ale czy to oznacza, że należy zejść z wymagań?
Rezultat takich zmian w edukacji będzie jeden - szkoła publiczna w USA. Chcesz mieć dobrze wykształcone dziecko - płać. Nie stać cię, to dziecko będzie przedmiotem eksperymentów edukacyjnych każdej następnej ekipy rządzącej.
I jeszcze kamyczek do ogródka psychologów w związku z Ustawą o Zawodzie Psychologa. Środowisko chciałoby, żeby mianem psychologa nazywać tylko osoby po 5-letnich studiach magisterskich. Wykluczając tym samym osoby po rocznych szkołach podyplomowych i innych kursach. Czyli podwyższamy wymagania, a nie obniżamy. To jeżeli tak robimy w środowisku psychologicznym, to dlaczego miałoby się inaczej dziać wobec dzieci? A pewnie nie jeden psycholog uważa, że rozwiązania polegające na ograniczaniu prac domowych i programu nauczania są właściwe.