Każdy ma swoją miłość i pragnienia. Nawet te przeniesione na grzybki. Fragment opowiadania "Grzybobranie".
"Dziś był wyjątkowy dzień. Dzień przyjemności i miłości. Dziś dzień grzybobrania. Nie zastanawiał się, kiedy scedował swoje potrzeby bliskości na grzyby i mięso. Głównie na grzybki, bo są dużo ładniejsze. Mają ładne kapelusze i puchate nóżki do całowania.
Za każdym razem, gdy znajdował ładny okaz, cmokał go siarczyście trzy razy, po czym delikatnie chował w koszyku. Na podobne fanaberie skazany jest prawie każdy mężczyzna, który po spełnieniu swoich mężowskich powinności jest odstawiany przez żonę na boczny tor po tym, jak urodzi jedno lub dwójkę dzieci. Od tej chwili musi sobie radzić sam. Każdy mąż to zrozumie i będzie musiał z tym się zmierzyć. Jeden idzie w bicie własnych rekordów w jeździe na rowerze, ubrany w obcisły kostium z pieluchą pod pupą. Inny w kopanie dużych ilości dziur w ziemi na działce. A większość udaje, że kręci ich zarabianie kasy. Papa złapał inny wiatr w żagle. Radził sobie najlepiej jak umiał, kierując swoją łódkę pragnień prosto w las. Upajał się zapachem mchu, ziemi, korzeni i grzybów jak najlepszym towarem w mieście. W dniu grzybobrania był młodszy o czterdzieści lat. Odurzony szedł na randkę, ubrany w drelichową kurtkę, wytarty kapelutek, gumiaki, wyposażony w wielki kosz i długi kij, którym odgarniał krzaki, żeby wyrwać spod nich ukryte tam panny."